poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Część 18


OCZAMI ALEX



- Pyszny był obiad kotku. - mruknął blondyn do mojego ucha. Przekręciłam się na plecy, okrywając się szczelniej kołdrą.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Pojutrze wyjeżdżamy może jutro bym wam pokazała Sydney?
- Byłem tutaj nie raz skarbie. - podparł się na łokciu.
- A byłeś w Sydney Aquarium? - podniosłam brwi do góry. - Taronga Zoo czy Opera?
- Eeeee...... - nie wiedział co powiedzieć. - Kocham Cię, wiesz?
Zachichotałam. Mój kochany Irish.
- Dobranoc. - ucałowałam jego policzek.
- Branoc.


NASTĘPNEGO DNIA - 10.00


- Ruszajcie swoje cztery litery!! - krzyknęłam zbiegając w samej bieliźnie do salonu. - Zoo czeka, tak samo jak Rekiny czy koniki morskie!!!
Z minuty na minutę każdy domownik wychodził z pokoju z niezadowoloną miną.
- Zrobię wam śniadanie. - zachęciłam ich. Podziałało to jak spacer na psa. W 20 minut każdy siedział przebrany w jadalni.
- Potrzebuję pomocy. - Założyłam fartuszek na wybrane przez Nialla ciuchy (czyt. Niall wybrał ciuchy w które Alex się przebrała ). - Może dzisiaj mi pomoże.......Zayn i Harry.
- Nie. - jęknęli.
- O tak. - zarechotałam złośliwie. - Raz, dwa!
Gdy stali obok mnie przy wysepce odparłam :
- Kanapki z Awokado , kurczakiem i majonezem i na deser....... Smoothie bananowe z mango.
- SMOOTHIE! - wrzasnął Malik. - Uwielbiam bananowe smoothie!
- Bierzcie się za kanapki. - zarządziłam. - Ja robię deser.
Godzina - i wszystko było gotowe. Jak zwykle pochwały i pokłony za to , że potrafię robić takie pyszne potrawy.
- Najpierw Zoo. - poprosiła Rose.


GODZINĘ  PÓŹNIEJ


- Chodźmy do żyraf!
- Surykatki!
- Małpy!
- Jakie słodkie kotki.......AAAAA zostaw to tygrysie!!!
Dopiero przekroczyliśmy bramki parceli , a tym odwala szajba. Szaleju się najadali czy ,co?
- Niall idziemy? - spytałam blondyna, który już zdążył zjeść hot-doga.
- Jasne skarbie. - ucałował moją dłoń. Przycisnął mnie do siebie , oplatając ramieniem wokół talii. Skierowaliśmy się w stronę wybiegu lwów. Następne były tygrysy , słonie , węże, kangury, koale i inne. Wreszcie dotarliśmy do moich ulubieńców - psów Dingo.
- Wiesz Nialler - zaczęłam. - Zawsze marzyłam o gromadce psów.
- Przecież masz psy. Meyo , Nou i Larry.
- Tak. Nouis i Larry zostają w Sydney, a Meyo to nie gromadka. - zrobiłam zdjęcie zwierzakom. - Chce mieć z 3 psy. Może i więcej.
- To na pewno dobry pomysł? - zapytał. - Meyo Ci nie wystarcza?
- To nie o to chodzi. - oburzyłam się. - Moje wewnętrzne ja chce ratować te biedne istotki od śmierci. Pragnę, aby były ze mną. U mnie im będzie lepiej.
- A chodzenie do schroniska i pomaganie lub kupno karmy i innych pierdół? - podeszliśmy do klatki z bażantami (jeżeli ktoś by nie wiedział, to są ptaki).
- Robiłam to, zanim was poznałam. - oświadczyłam.
- Hojna Alex Foxyer. - powiedział, po czym ucałował kącik moich ust. - Porozmawiamy o tym w domu. A teraz....... gdzie reszta?
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Tak w ogóle to nie długo będę nagrywać nową płytę.
- Zgaduje , że zaczniesz na początku trasy. - usiadł na ławce. Usadowiłam się na jego kolanach.
- Niestety. - westchnęłam. - Spójrz! Rose z Harrym  po drugiej stronie.
 - Rosalie! - krzyknęłam. Ruda odwróciła się, rozglądając się na boki. Gdy mnie ujrzała , złapała Harolda za rękę i skierowała się w naszą stronę.
- Hej. - przytuliłam dziewczynę. - Gdzie Lily?
- Li wolała pójść z Zaynem i Liamem. - wyjaśniła siadając na ławeczce. - Nathan i Tommo poszli coś przekąsić.
- Poważnie? - zaśmiałam się. - To Niall w godzinę zjadł tylko hot-doga, a oni są już głodni? Boże.....te pokolenie schodzi na Horana.
- To nie było miłe. - Żarłok zrobił udawanego focha. - Foch forever na 5 minut z przytupem i melodyjką.
- Foch. - odwróciłam się. - Jak tak to ja i Rose idziemy dalej zwiedzać. Żegnamy , panowie.
Złapałam przyjaciółkę pod rękę , kierując się w stronę wybiegu kapibar.
- Jak tam w Londynie? - spytałam. - Wiesz......chodzi mi o rodziców.
- Jak zwykle. - odparła smutna. - Przyjechali tylko na jeden dzień, żeby mi tylko powiedzieć, iż wyjeżdżają znów w delegację. Przedstawiłam im Harrego. Trudno było odczytać czy byli nim zachwyceni......już sama nie wiem co myśleć.
- Nie martw się. - stanęłam w miejscu. - Nie warto , nawet jeżeli to są twoi rodzice. Chłopak czy brat - nie warto. Mówię Ci to z własnego doświadczenia. A , właśnie. Wiesz o trasie?
- Nie. - pokręciła głową. - To znaczy tak. Wiem, ale nie chce o niej myśleć. 2 miesiące bez loczka......ja normalnie zwariuję.
- Nie chciałabyś z nami pojeździć po świecie?
- Chciałabym, ale..... - zacięła się. - Nie mogę. Będę tylko wam przeszkadzała.
- Nie będziesz. - zaprzeczyłam.
- Nawet jeżeli........ -  przewróciła oczami. - Nie. Nie zgadzam się i już. Może przylecę na jakiś tydzień czy dwa. I tyle. Nie ma co.
- Uparta jesteś, aż za bardzo. - zachichotałam. Rose dołączyła się do mnie. Kto by pomyślał, że zwykła, przepraszam, wierna fanka zostanie moją przyjaciółką?



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest rozdział, ale taki sobie :/ Czy moje opowiadanie ma w ogóle sens? Dobra......nic już nie gadam. Następny powinien być dłuższy. POWINIEN BYĆ. Nie wiem czy będzie.....zobaczy się :P Pozdro.
RIDA

PS: Ten pierwszy gif wywołuje u mnie orgazm *.*





2 komentarze:

  1. Hej. Twój blog został przeze mnie nominowany do Liebster Award! Bardzo fajny blok. Szczegóły u mnie na blogu ;) http://jednokierunkowi111.blogspot.com/2013/08/libster

    OdpowiedzUsuń
  2. Rida opowiadanie jest świetne. Czekam na kolejną część. Kocham Cie i twój blog. <3 U mnie pojawił się kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń