NADAL OCZAMI ROSALIE
- To tutaj. -
westchnęłam wysiadając z taxi przed domem. O ile w ogóle to domem można
nazwać. Ciągle stoi pusty. Hazz wyciągnął moją torbę, zapłacił facetowi i
podszedł do mnie. Podeszliśmy do drzwi , gdzie ja następnie otworzyłam
je kluczem. Uderzył mnie chłodny powiew powietrza. Zamknęłam wrota , gdy
następnie pokierowałam chłopaka do salonu.
- Chcesz coś do picia? - spytałam.
-
Wodę. - uśmiechnął się ciepło wstając z sofy. Ku mojemu zdziwieniu
poszedł za mną do kuchni. Nalałam trunku do szklanki, a następnie
podałam loczkowi. Wypił wszystko duszkiem. Stróżka wody popłynęła mu z
kąciku ust, aż do brody. Zdążyłam ją złapać, zanim spadła na biało -
niebieskie kafelki. Uśmiechnął się ciepło i położył swoje dłonie na
moich biodrach. Ścisnął je lekko, a następnie podniósł mnie usadzając na
blacie. Wplotłam palce w brązowe pąkle Harrego. Lekko za nie
pociągnęłam, gdy zassał skórę na obojczyku.
- Hazz.... -
sapnęłam. Mimo , iż nie widziałam jego twarzy poczułam jak się uśmiecha.
Rozpoczął mokrą ścieżkę od kości obojczyka aż do kącika moich ust.
Zamiast mnie pocałować ,masował ustami mój policzek. Wkurwiał mnie
niemiłosiernie.
- Pocałujesz mnie wreszcie? - zapytałam rozbawiona.
-
A co powiesz na......nie? - zarechotał złośliwie. Rozpoczął całowanie
mojego ramienia. Nie owijał w bawełnę, o nie. Zdjął ze mnie bluzkę i
rzucił ją na podłogę.
- Haroldzie! - pisnęłam. Podniósł brew do góry co wyglądało prze komicznie.
- Nie cyckasz się z tymi sprawami. To widać gołym okiem. - zeskoczyłam z blatu podnosząc t-shirt .
-
Ale.... - zaczął. Momentalnie usłyszałam odgłos klamki. Włożyłam bluzkę
na siebie i pobiegłam do holu. W przedpokoju stali rodzice z walizkami.
-
Cześć mamo. Cześć tatku. - uśmiechnęłam się szeroko. Nie obdarowali
mnie chociaż spojrzeniem. Cóż.... czego ja się spodziewałam.
- Zostajecie na dłużej? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedziała rodzicielka. - Po jutrze znów wyjeżdżamy w delegację.
- Aha. - westchnęłam smutno. - Chciałabym wam kogoś przedstawić.
Jak na zawołanie w progu pojawił się brunet.
- Mamo, tato to mój chłopak Harry. Harry to moi rodzice. - przedstawiłam szybciutko. Ze zdenerwowania moje policzki oblał róż.
-
No cóż. - ojciec podała rękę mojemu chłopakowi. -Witaj Harry. Mam
nadzieję, że przypilnujesz naszą kochaną Rose kiedy my będziemy po za
domem.
- Właśnie mamy do państwa prośbę. - Lokers przyciągnął mnie
do siebie. - Czy Rosalie może polecieć ze mną do Sydney? Na kilka dni
do przyjaciół. Później wracamy całą paczką do Londynu.
- Ona ma tylko 17 lat. - mruknęła niezadowolona kobieta.
- No nie wiem. - mężczyzna zmrużył oczy uważnie przyglądając się Harremu.
- Proszę. - zrobiłam oczy kotka ze Shreka.
-
Masz pieniądze? - zapytał , wypuszczając powietrze. Pokręciłam
przecząco głową , co było w 100% prawdą. Spłukałam kieszenie w ciągu
tygodnia.
- Masz. - tatko wyciągnął w moją stronę kopertę. - W
środku są pieniądze oraz karta kredytowa. Będziemy na nią wysyłać kasę
co miesiąc.
- Na serio? - moje oczy zabłyszczały ze szczęścia.
- Tak. - mama opatuliła mnie ramionami. - Pozwalamy Ci jechać, a teraz idziemy do siebie. Miło było Cię poznać Harry.
- Mi panią również. - pocałował moją rodzicielkę w zewnętrzną stronę dłoni. Podali sobie z ojcem ręce.
-
Chodź do mojego pokoju. - szepnęłam. Pokierowaliśmy się na górę i
weszliśmy do mojej sypialni. Nie była ona zwyczajnym pomieszczeniem.
Rodzice sami pozwolili mi go zaprojektować. Jest nieduży ,a le
przytulny. Sufit obklejony jest plakatami 1D , Alex i Austina Mahone'a .
Moi idole. Dwie ściany są koloru fioletowego, a pozostałe dwie
miętowego. Na podłodze są panele w kolorze ciemnego brązu. Dekoruje go
mały włochaty dywan w kolorze kremowej bieli. Łóżko jest dwuosobowe.
Stoi w kącie pokoju. Mam w nim także wielką szafę, biurko z laptopem ,
sofę i małą szafeczkę nocną. Jak dla mnie jest to przepiękne miejsce.
- Świetny sufit. - zaśmiał się padając na łózko.
- Wszyscy mi tak mówią. - uśmiechnęłam się ciepło wyciągając piżamę z szafy.
NASTĘPNEGO DNIA - OCZAMI ALEX
- To co chcesz na ten obiad? - zapytałam pasiastego.
- Marchewki!!!! - wrzasnął, obejmując mnie ramionami.
- Łapy przy sobie. - w kuchni pojawił się Nialler. Louis odczepił się ode mnie i wyszedł z pomieszczenia. Specjalnie unikając chłopaka podeszłam do lodówki wyjmując potrzebne produkty.
-Co na obiadek, kochanie? - zapytał.
- Niespodzianka. - wytknęłam mu język. - Zawołaj Liama. Potrzebuje jego pomocy.
Horan, wyszedł z kuchni. Wrócił z brunetem.
- Pomożesz mi w obiedzie? - spytałam Daddego.
-Jasne. - przytaknął.
- Czy któryś z was nie trawi małży?
- Nie.
- Więc zrobimy zupę z marchewki i małży. - uśmiechnęłam się szeroko. - A na deser ciasto marchewkowe. Ok?
-Tak. - odwzajemnił mój gest. - Od czego zaczynamy??
- Małże. - wyciągnęłam swój własny przepis z notatnika. - Musisz umyć je pod bieżącą, zimną wodą, oderwać bisiory (nitki wystające ze środka małży) oraz szczoteczką oczyścić muszle. Kapiszi? Po tym zacznij przygotowywać ciasto marchewkowe. Przepis masz w moim zeszyciku.
- Tak jest szefowo! - stanął na baczność i wziął się za robotę. Po upływie godziny obiad był gotowy.
-Tommo! - wrzasnęłam. - Obiad!
- Kocham Cię!!! - pocałował mnie w policzek.
- Niall! - krzyknęłam po raz drugi. - On mnie maca!
- Biegnę kobieto mojego serca!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie chciałam was przetrzymywać :/ Rozdział jest bardziej zajęty stroną Harrego i Rose , ale to szczegół. Muszę was od razu poinformować, że w niedzielę (4 sierpnia) wyjeżdżam i wracam dopiero 24. Jeżeli mama pozwoli mi zabrać laptopa może uda mi się dać wam jakąś krótką notkę lub po prostu rozdział. Niczego nie obiecuję :) Więcej informacji będzie w notce , którą dodam jutro.
RIDA
Świetny jak zawsze. Co więcej mówić. Kocham to:p Pozdrawiam. Prawdopodobnie dziś wieczorem wstawię kolejny rozdział na bloga:p
OdpowiedzUsuńBaaaaaaaaaaaaaaardzo Faaaaaaaaaaaaaaajne :D
OdpowiedzUsuń<3